moje suwaczki

Suwaczek ślubny - jesteśmy razem NASZA MIŁOŚĆ Suwaczek ślubny - jesteśmy razem MAŁŻEŃSTWO CÓRCZECZKA

Liczba wyświetleń w zeszłym tygodniu

wtorek, 6 września 2011

Czekając na...


... no właśnie, na co ja czekam? Na decyzję kredytową, która odmieni moje życie, sprawi, że będzie lepsze, szczęśliwsze, że będę miała nowy cel, kierunek, motywację... Tak! To jest to, nie myślę o tym, ale mam to w głowie gdzieś głęboko i czekam... Nic nie mówię głośno, żeby nie zapeszać, ale nadzieję mam ogromną. Już je mebluję, już wybieram podłogi, kuchnię, łazienkę. Już widzę w nim całą naszą rodzinę... ahhh marzenia. Czuję się jakby od tego zależało nasze dalsze życie. Wydaje mi się to nienormalne.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Dawno mnie nie było, zastanawiam się czy to w ogóle ma sens...jak czytam blogi moich koleżanek to myślę sobie, że ja nie mam kompletnie ręki czy nawet głowy do takich rzeczy. No nie umiem tak pięknie pisać i zupełnie nie mam pomysłu na tematykę.
Poza tym ostatnio jestem pochłonięta zaświadczeniami o zarobkach, wnioskami bankowymi i innymi skomplikowanymi rzeczami, a powinnam uczyć się do poprawek...
Jestem trochę zagubiona w tym wszystkim i mam tylko nadzieję, że nie robimy tego na marne, bo za dużo czasu i energii temu ostatnio poświęcam.
Z pozytywnych rzeczy jestem mężatką i dobrze mi z tym, moja córeczka idzie do 1 klasy i jestem z niej przeokropnie dumna, no i kariera mi się rozwija całkiem nieźle :)
I cóż... Dalej poszukuję sensu mojego bloga :)

poniedziałek, 4 lipca 2011

ślubnie


nie powinnam się teraz tym zajmować, sesja i nauka to powinny być moje jedyne priorytety w tej chwili, ale nie umiem nie myśleć o tym, że ślub za 19 dni, a ja jeszcze mam tyle rzeczy do załatwienia. Choćby bieliznę muszę kupić...
I tu zaczyna się odwieczny problem... pieniądze. Ahhh, jak sobie pomyślę ile to wszystko kosztuje...
Sam bukiet ok 100 zł.

piątek, 1 lipca 2011

irytanty w negocjacjach...

w negocjacjach to jedno, uczę się tego od tygodnia do egzaminu, uszami już mi wychodzi, a teraz siedzę poirytowana w pracy i czekam na M.
Mam totalnie rozwalony weekend. Dziś muszę jechać do koleżanki po indeks, bo zapomniała mi go wziąć ze sobą, a o 19 muszę być na uczelni po wpis. Jutro o 8 rano muszę jechać na uczelnię , żeby dowiedzieć się o termin egzaminu, ponieważ na zerówce mnie nie było, byłam za granicą. To nic, że o terminie zerówki dowiedzieliśmy się w sobotę, dzień przed zapowiadanym terminem. :/ O 12.00 kolejny raz muszę być na uczelni po wpis z innego przedmiotu, a o 16.40 muszę przyjechać na egzamin... Cały dzień kursować będę między uczelnią a domem,bo trudno te wpisy jakoś zgrać, żeby te godziny były choć trochę zbliżone.
Do tego jeszcze pogoda z d... a mi się od razu chce spać :(
Coś czuję, że do końca sesji tak właśnie będzie wyglądał mój żywot. Będę wiecznie poirytowana, albo ziewająca i zmęczona :/ chcę mieć to już za sobą. Mam nadzieję, że skończy się na 1 wrześniowej poprawce... z matematyki, chyba, że cudem uda mi się to ogarnąć, ale bardzo w to wątpię.

wtorek, 21 czerwca 2011

kryzys zażegnany...

... tak jakby :) tzn. panika okazała się niepotrzebna. Wszystko się udało załatwić, szef wszystkich szefów wyjechał na urlop, ja dostałam nagrodę, w czwartek wyjeżdżamy i jestem całkiem zadowolona. :)
Nie mam wenydziś na więcej pisania bo muszę się już chyba położyć... :)

poniedziałek, 20 czerwca 2011


Wiecie co to jest prawo czarnej serii? Ja wiem. Zdarza mi się to średnio raz w miesiącu. Taki dzień, dwa, albo nawet tydzień kiedy wszystko sprzysięga się przeciwko mnie i nagle okazuje się, że nic nie jest ok. Dziś mamy poniedziałek i oby to był pierwszy i ostatni dzień czarnej serii, bo jest mega do d…

W pracy wystarczająco skopałam jedną sprawę, dość ważną dla szefa wszystkich szefów, obawiam się, że nawet moja bezpośrednia przełożona nic nie załatwi, a akurat dziś jest ten dzień przyznawania nagród półrocznych. Bardzo z M. na tą nagrodę liczyliśmy, bo przez organizację cywilnego i kościelnego mamy sporo wydatków. Oprócz tego bardzo chcemy kupić mieszkanie, a do tego też trzeba mieć wkład własny. Ehhhh ciężki dzień. Pewnie od tego boli mnie głowa, nie wspomnę już o tym, że ryczeć mi się chce, że zrobiłam taką głupotę i to akurat teraz :/

Nawet pogoda dziś odzwierciedla mój humor. Szaro, pochmurno i pada co chwilę...

W czwartek lecimy na 4 dni do znajomych, a ja się nawet nie potrafię z tego cieszyć.

Dobrze, że M. jest i mnie wspiera. Bez niego już bym się zalała łzami. Co ja bym bez niego zrobiła?


sobota, 18 czerwca 2011

krótko...


... ponieważ M się denerwuje, że siedzę przy komputerze. Ma rację ;) Ostatnio moją największą pasją jest forum ślubne ;)
No cóż poznałam świetne dziewczyny, które w dodatku świetnie doradzą w każdej sprawie zaczynając od wyboru butów, kończąc na ślubnej bieliźnie, a oprócz tego mogę się wyżalić bez żadnych konsekwencji i obawy przed krytyką, ale nie o tym chciałam.




Śniło mi się dziś, że urodziłam M. synka. Marzę już o nim. Zastanawiam się jaki będzie i już czuję, że będę Go kochała jak szalona, a nawet jeszcze nie ma tego w naszych planach. Wariatka ze mnie. :)
Muszę cierpliwie poczekać. Najpierw skończę studia, kupimy większe mieszkanie i wtedy pomyślimy o naszym małym człowieku :)